Imię i nazwisko : Róża
Atanasijević
Data i miejsce urodzenia : 23.11.2013
r., Wrocław
Miejsce zamieszkania : Łódź,
ul. Dąbrowskiego 22
Imię matki : Arleta
Imię ojca :
-Czemu nie wpisałaś imienia ojca? -
zapytała mnie Lena, wskazując długopisem na pustą lukę w mojej
karcie na wycieczkę.
-Przecież nie mam ojca – wzruszyłam
ramionami.
-A co tym razem zrobił, że go nie
uznajesz za ojca? - dociekała, świdrując mnie przenikliwym
spojrzeniem.
-Wymyślił sobie, że na na czas jego
letniego zgrupowania pojadę z nim i dzieciakami do dziadków,
bo mama wtedy jedzie do Sztokholmu na jakiś tam zjazd czy coś. Nie
byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że te zgrupowanie wypada
na nasz obóz w Portugalii – opowiedziałam powód
kłótni.
-Czy to znaczy, że nie jedziesz z
nami?! - Mila od razu odwróciła się do nas, odrywając się
od uzupełniania swojej karty.
-Będę negocjować – odpowiedziałam,
uspokajając przyjaciółkę.
-Wpisz ojca – Magda dźgnęła mnie
ołówkiem w ramię.
-Kubiak, ja w przeciwieństwie do
ciebie nie znam biologicznego ojca! - warknęłam zniecierpliwiona.
-Ale masz ojczyma, który cię
adoptował i dla niego jesteś prawdziwą córką –
westchnęła, zupełnie olewając to, że mam jej dosyć.
-Dobra, zobacz, piszę : Aleksandar,
zadowolona? - mruknęłam, ze złością kopiąc ją w nogę.
-Kwiatuszku, opanuj się! - upomniała
mnie Bartman.
-Przestań mówić na mnie
Kwiatuszku! - wściekłam się zupełnie.
-Ale masz takie piękne, pachnące
imię! Nie to co ja.
-Mi tam się twoje imię podoba.
-Wiesz, jak na mnie ojciec mówi?
Ludeczka – Łódeczka. Nie dość, że nazwali mnie z matką
Ludmiła, to jeszcze musi wymyślać kretyńskie ksywki. Siedzi z tym
przygłupami ze Skry na hali całe popołudnia i potem wraca z
durnymi pomysłami.
-Przynajmniej nie jest komentatorem
sportowym – wtrąciła Lena ignorując fakt, że nauczycielka po raz
kolejny nas upomniała, byśmy się uciszyły. - Wczoraj włączyłam
telewizor, skaczę po kanał i słyszę swojego ojca. To nie było
miłe.
-Wy macie ten spokój, że już
wasi nie grają. U mnie ojciec powiedział, że jeszcze sezon czy dwa
i kończy karierę – powiedziałam.
-Widzisz? Nie mówisz ojczym,
tylko ojciec – Kubiak zrobiła triumfalną minę, wymachując mi
palcem przed nosem.
-Bo jest dla mnie jak ojciec, jest ze
mną i matką od początku. Ale wiecie, chciałabym wiedzieć, kto
tak naprawdę jest moim biologicznym – westchnęłam, kładąc się
głową na ławkę.
-Spać idziesz? - spytała Mila,
głaszcząc mnie po włosach.
-Tak. Może we śnie się wszystkiego
dowiem.
Wieczorem, kiedy się wykąpałam
i położyłam do łóżka, wzięłam ze sobą kartkę papieru
oraz długopis. Całe popołudnie myślałam nad swoim biologicznym
ojcem, kim może być, co robić, ile mieć lat. Właściwie, to
mógłby być każdy. Do jednej rzeczy nie miałam wątpliwości
– byłam wpadką. Żadna normalna kobieta nie decyduje się w wieku
23 lat na samotne macierzyństwo, nie? Kilka razy pytałam się mamy,
kim jest mój prawdziwy ojciec, zawsze mówiła, że
jestem za młoda, by to wiedzieć, że to nie moja sprawa. Nigdy w
domu nie było o nim mowy. Łatwo doszłam do kilku wniosków :
a) mama mogła być zgwałcona, więc
moje przyjście na świat było tego wynikiem ;
b) mama mogła być z nim, ale on :
*gdy dowiedział się o ciąży,
zostawił mamę bądź
*gdy ona się dowiedziała, że jest w
ciąży, zostawiła go, bo z jakiś przyczyn nie chciała, bym on był
moim ojcem
c)mogli być kochankami, on był
żonaty, wpadli, więc :
*nie uznał tej ciąży mamy lub
*mama skończyła ten romans, nie
mówiąc nic o ciąży.
To były trzy najbardziej prawdopodobne
wariaty. W grę wchodziły jeszcze zakazy ich rodziców w
spotykaniu się czy inne przeszkody, ale nie chciałam robić z tego
kiczowatego filmu o miłości. Nie chciałam szukać ojca, by zrobić
ojczymowi na złość, nie. On był dla mnie jak prawdziwy ojciec.
Mama znała go jeszcze przed moim urodzeniem, zeszli się, kiedy
miałam półtora roku, a kiedy miałam ponad cztery latka,
wzięli ślub. Oboje postanowili, że przyjmę jego nazwisko. Po
dwóch latach urodziła się Konstancja, półtora roku
później Igor. Nigdy nie byłam zazdrosna o młodsze
rodzeństwo, bo tata dużo ze mną na ten temat rozmawiał. Zawsze
mówiłam do niego tato, mimo to im byłam starsza, tym
bardziej ta ciekawość poznania swojego prawdziwego ojca rosła.
Poczułam, że chyba najwyższy czas, bym poznała prawdę, kto to
naprawdę jest. Wiedziałam, że szukam igły w stogu siana, bo
zupełnie nie miałam ani żadnych przeczuć, ani żadnych wskazówek.
Chciałam tego ze wszystkich sił, jednocześnie bojąc się, jak to
może się zakończyć.
---------------------------------------------------------------------------
Witam u Róży. Ta opowieść nie będzie długa, odcinki też, także nawet w tygodniu możecie się czegoś spodziewać. Skąd taki pomysł? Po prostu, rano się stworzył w mojej głowie, więc siadłam i szybko stworzyłam. Będziecie tu?