sobota, 17 listopada 2012

1.

Imię i nazwisko : Róża Atanasijević
Data i miejsce urodzenia : 23.11.2013 r., Wrocław
Miejsce zamieszkania : Łódź, ul. Dąbrowskiego 22
Imię matki : Arleta
Imię ojca :
-Czemu nie wpisałaś imienia ojca? - zapytała mnie Lena, wskazując długopisem na pustą lukę w mojej karcie na wycieczkę.
-Przecież nie mam ojca – wzruszyłam ramionami.
-A co tym razem zrobił, że go nie uznajesz za ojca? - dociekała, świdrując mnie przenikliwym spojrzeniem.
-Wymyślił sobie, że na na czas jego letniego zgrupowania pojadę z nim i dzieciakami do dziadków, bo mama wtedy jedzie do Sztokholmu na jakiś tam zjazd czy coś. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że te zgrupowanie wypada na nasz obóz w Portugalii – opowiedziałam powód kłótni.
-Czy to znaczy, że nie jedziesz z nami?! - Mila od razu odwróciła się do nas, odrywając się od uzupełniania swojej karty.
-Będę negocjować – odpowiedziałam, uspokajając przyjaciółkę.
-Wpisz ojca – Magda dźgnęła mnie ołówkiem w ramię.
-Kubiak, ja w przeciwieństwie do ciebie nie znam biologicznego ojca! - warknęłam zniecierpliwiona.
-Ale masz ojczyma, który cię adoptował i dla niego jesteś prawdziwą córką – westchnęła, zupełnie olewając to, że mam jej dosyć.
-Dobra, zobacz, piszę : Aleksandar, zadowolona? - mruknęłam, ze złością kopiąc ją w nogę.
-Kwiatuszku, opanuj się! - upomniała mnie Bartman.
-Przestań mówić na mnie Kwiatuszku! - wściekłam się zupełnie.
-Ale masz takie piękne, pachnące imię! Nie to co ja.
-Mi tam się twoje imię podoba.
-Wiesz, jak na mnie ojciec mówi? Ludeczka – Łódeczka. Nie dość, że nazwali mnie z matką Ludmiła, to jeszcze musi wymyślać kretyńskie ksywki. Siedzi z tym przygłupami ze Skry na hali całe popołudnia i potem wraca z durnymi pomysłami.
-Przynajmniej nie jest komentatorem sportowym – wtrąciła Lena ignorując fakt, że nauczycielka po raz kolejny nas upomniała, byśmy się uciszyły. - Wczoraj włączyłam telewizor, skaczę po kanał i słyszę swojego ojca. To nie było miłe.
-Wy macie ten spokój, że już wasi nie grają. U mnie ojciec powiedział, że jeszcze sezon czy dwa i kończy karierę – powiedziałam.
-Widzisz? Nie mówisz ojczym, tylko ojciec – Kubiak zrobiła triumfalną minę, wymachując mi palcem przed nosem.
-Bo jest dla mnie jak ojciec, jest ze mną i matką od początku. Ale wiecie, chciałabym wiedzieć, kto tak naprawdę jest moim biologicznym – westchnęłam, kładąc się głową na ławkę.
-Spać idziesz? - spytała Mila, głaszcząc mnie po włosach.
-Tak. Może we śnie się wszystkiego dowiem.

Wieczorem, kiedy się wykąpałam i położyłam do łóżka, wzięłam ze sobą kartkę papieru oraz długopis. Całe popołudnie myślałam nad swoim biologicznym ojcem, kim może być, co robić, ile mieć lat. Właściwie, to mógłby być każdy. Do jednej rzeczy nie miałam wątpliwości – byłam wpadką. Żadna normalna kobieta nie decyduje się w wieku 23 lat na samotne macierzyństwo, nie? Kilka razy pytałam się mamy, kim jest mój prawdziwy ojciec, zawsze mówiła, że jestem za młoda, by to wiedzieć, że to nie moja sprawa. Nigdy w domu nie było o nim mowy. Łatwo doszłam do kilku wniosków :
a) mama mogła być zgwałcona, więc moje przyjście na świat było tego wynikiem ;
b) mama mogła być z nim, ale on :
*gdy dowiedział się o ciąży, zostawił mamę bądź
*gdy ona się dowiedziała, że jest w ciąży, zostawiła go, bo z jakiś przyczyn nie chciała, bym on był moim ojcem
c)mogli być kochankami, on był żonaty, wpadli, więc :
*nie uznał tej ciąży mamy lub
*mama skończyła ten romans, nie mówiąc nic o ciąży.
To były trzy najbardziej prawdopodobne wariaty. W grę wchodziły jeszcze zakazy ich rodziców w spotykaniu się czy inne przeszkody, ale nie chciałam robić z tego kiczowatego filmu o miłości. Nie chciałam szukać ojca, by zrobić ojczymowi na złość, nie. On był dla mnie jak prawdziwy ojciec. Mama znała go jeszcze przed moim urodzeniem, zeszli się, kiedy miałam półtora roku, a kiedy miałam ponad cztery latka, wzięli ślub. Oboje postanowili, że przyjmę jego nazwisko. Po dwóch latach urodziła się Konstancja, półtora roku później Igor. Nigdy nie byłam zazdrosna o młodsze rodzeństwo, bo tata dużo ze mną na ten temat rozmawiał. Zawsze mówiłam do niego tato, mimo to im byłam starsza, tym bardziej ta ciekawość poznania swojego prawdziwego ojca rosła. Poczułam, że chyba najwyższy czas, bym poznała prawdę, kto to naprawdę jest. Wiedziałam, że szukam igły w stogu siana, bo zupełnie nie miałam ani żadnych przeczuć, ani żadnych wskazówek. Chciałam tego ze wszystkich sił, jednocześnie bojąc się, jak to może się zakończyć.


---------------------------------------------------------------------------

Witam u Róży. Ta opowieść nie będzie długa, odcinki też, także nawet w tygodniu możecie się czegoś spodziewać. Skąd taki pomysł? Po prostu, rano się stworzył w mojej głowie, więc siadłam i szybko stworzyłam. Będziecie tu?