Do Amelii dotarłyśmy około
osiemnastej. Odebrała nas z Dworca Centralnego, do jej mieszkania dojechałyśmy
autobusem. Am przygotowała wszystko idealnie-wysprzątała i przygotowała masę
jedzenia. Zdecydowałyśmy się, że odkrywanie przeszłości zaczniemy
chronologiczne. Od zawsze wiedziałam, że moja mama miała jakieś powiązania ze
światkiem siatkarskim. Znała mamy Magdy i Ludmiły, a one były związane z
siatkarzami, znaczy się, ciocia Elena związała się z wujkiem Michałem, a ciocia
Ilona z wujkiem Zbyszkiem. Potem jakoś poznała ciocię Agę, mamę Amelii i
zaczęło się prawdziwe ciąganie z siatkarzami.
Sięgnęłam do mojej torby.
Zeszyty mamy zawinęłam w reklamówkę, którą z kolei schowałam na dnie torby. Nie
brakowało mi niczego, oprócz właśnie tej reklamówki. Wywaliłam wszystkie rzeczy
na podłogę, zeszytów jak nie było, tak nie było.
-Brawo Atanasijević –
mruknęła Magda zapychając się granatem.
-Jestem pewna, że je
pakowałam! – warknęłam rozpaczliwie. – Kurwa! Matka wchodziła do mnie do
pokoju, bo niosła mi bluzkę. Jak nic zajrzała to torby i wyciągnęła tą
reklamówkę!
-Zwal swoje pierdólstwo na
matkę – Amelia z niezadowoleniem pokręciła głową. – Zapomniałaś i tyle. Sama
będziesz musiała to przeczytać.
-Nie przeczytam, bo na
bank matka zabrała! – w tamtym momencie miałam ochotę zadzwonić do mamy i jej
wszystko wykrzyczeć. Byłam na nią wściekła. – Jezu, czemu ona tak bardzo nie
chce, żebym się dowiedziała?!
-Bo uważa, że takie
wyjście jest najlepsze – odezwała się Ludmiła. – Prawdopodobnie twoim
biologicznym ojcem jest albo Winiarski albo Bąkiewicz. Dodatkowo, z zapisków
twojej mamy wynika, że miała z którymś z nich romans podczas ich małżeństwa. To
już powinno dać ci do myślenia.
-Dobra, Ludmiła, a postaw
się na moim miejscu! Chyba chciałabyś wiedzieć, kto cię do kurwy nędzy
spłodził!
-Szczerze? Nie.
-Nie wierzę ci.
-To nie wierz. Tylko że ja
biorę pod uwagę, że mogę zniszczyć komuś życie, ty jesteś jak zwykle zajęta
czubkiem własnego nosa!
-Ja? Ja jestem zajęta
czubkiem własnego nosa?!
-Tak, ty! Zawsze
interesowałaś jedynie samą sobą, a to, co dzieje się u osób wokół ciebie
niewiele cię interesowało, w końcu Róża Atanasijević zawsze jest w centrum!
-Ludmiła, co ty pieprzysz?
Dobrze wiesz, że nienawidzę być w centrum zainteresowania!
-OGARNIJCIE SIĘ OBYDWIE! –
wrzasnęła Amelia. – Wy nie macie co robić?! Mila, o co tobie chodzi?
-Bo… bo… przepraszam –
wydukała Bartman, spuszczając wzrok na podłogę. – Po prostu boję się, że mój
ojciec może być też twoim ojcem…
-Na jakiej podstawie tak
sądzisz? – spytałam ostrożnie. – Przecież już prawie wiem, kto nim jest i na
pewno to nie twój.
-Wczoraj nad tym myślałam,
strasznie długo myślałam i gdyby jednak było inaczej i miałybyśmy wspólnego
ojca, to… to wszystko byłoby dziwne i ja zupełnie nie wiedziałabym, co by z
nami dalej było – wyznała, nadal się na mnie nie patrząc. – Dlatego proszę,
zastanów się nad tym.
-Zmieńmy temat – rzuciłam
sucho. Nie chciałam się przyznać, że słowa Ludmiły dały mi do myślenia.
-Moja matka jest chyba w
ciąży – powiedziała Amelia, skubiąc serwetkę. – Przestała rano pić kawę, ma
dziwne humory, a co lepsze, wczoraj wyciągnęła swoje ciążowe ubrania z piwnicy.
-To miałabyś wesoło –
zaśmiała się Magda. – Chociaż…. Opowiem wam, co mi się ostatnio przydarzyło. W
tamtym tygodniu szukałam zapasowego klucza od drzwi do bloku. Znalazłam paczkę
prezerwatyw. Pomyślałam sobie : okej, Elena z Michałem szykują mi pierwszą w
życiu pogadankę o seksie, może być zabawnie. Tymczasem, wracam sobie grzecznie
w poniedziałek do domu nastawiona na to, że będę sama, skoro kończyliśmy
wcześniej. Co zastaję? ‘Michał, Michał, ahhhh, ahh, tak, tak!’ NIGDY W ŻYCIU
NIE BYŁAM BARDZIEJ ZAŻENOWANA – ledwo co Lena skończyła opowiadać, gdy z
dziewczynami leżałyśmy ze śmiechu. Takich rewelacji to ja chyba nigdy wcześniej
nie widziałam.
-I co zrobiłaś? –
spytałam.
-No wyszłam! – Magda
machnęła rękami w powietrzu. – Moje granice co do działań rodziców skończyły
się w tamtym momencie. Naprawdę, cieszcie się, że wy czegoś takiego nie
przeżyłyście, chyba nic gorszego nie może się przytrafić.
Głęboko wierzyłam, że rzeczywiście nic
gorszego się nie stanie. Do Bełchatowa wróciłyśmy późnym popołudniem, w deszczu
doczłapałam się do domu mając nadzieję na względy spokój. Takiego też był przez
pierwsze kilka minut. W salonie zastałam siedzącego samego ojca.
-Gdzie mama? – zapytałam,
siadając obok niego. Wyglądał na bardzo przybitego, a to jednak rzadki widok
-Róża… to dość trudna
sytuacja – złapał mnie za rękę. – Mama zasłabła, jakąś godzinę temu zawiozłem
ją do szpitala.
-Aż tak źle się czuła?
-Ona nie chciała ci mówić…
mama ma raka tarczycy.
W pierwszym momencie
wydawało mi się, że źle usłyszałam, albo że to mi się śni, bynajmniej
pragnęłam, żeby tak było. Zacisnęłam mocno zęby, powstrzymując łzy.
-Możesz mi to wyjaśnić? –
poprosiłam cicho.
-Mama od dłuższego czasu
źle się czuła. Pamiętasz, jak naśmiewaliśmy się, że ta chrypa na dobre się w
niej zadomowiła? To był jeden z objawów. Namówiłem ją na badania. Lekarz wysłał
ją do endokrynologa i postawił tą diagnozę… Całe szczęście, to wczesna faza i
guz jest niewielki. Mama miała mieć w przyszłym miesiącu operację, ale teraz nie
wiadomo, skoro tak zasłabła… - tata westchnął głęboko, przecierając dłońmi twarz.
Ciągle nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam przed chwilą.
-Czemu nic nie mówiła?
-Bo nie chciała was
martwić.
-Stwierdziła, że lepiej
postawić nas przed faktem dokonanym, tak?! To powiedz jej, że się myliła! – wściekłam się wbrew sobie i
wybiegłam do swojego pokoju, gdzie wybuchłam niepohamowanym rykiem. Tata poszedł
za mną. Krzyczałam, że ciągle mnie okłamuje, że boi się powiedzieć prawdę, po
czym wtuliłam się w niego i dalej wyłam. Nie wiem, ile tak siedzieliśmy. Z
otępienia wyrwał mnie jego głos.
-Róża, jadę do mamy
zobaczyć, co się z nią dzieje – szepnął, przecierając kciukiem łzy z moich
policzków. – Mam jej coś przekazać?
-Powiedz, że ją kocham.
----------------------------------------------------------------------------------
Pomęczę Was jeszcze trochę. Jutro pewnie Ofelia, także już z góry zapraszam.