sobota, 2 marca 2013

6.



Kiedy tata pojechał do szpitala, nadal nie mogłam nad sobą zapanować. Siedziałam z głową ukrytą w rękach i płakałam. Najbardziej bolał fakt, że mogę stracić mamę właściwie w każdym momencie, bo może choroba jest zaawansowana, a ona jak zwykle ukrywa prawdę mówiąc, że jest inaczej. Czułam się oszukana, zrozpaczona i bezsilna jednocześnie. Za dużo wydarzyło się w ostatnim czasie, bym łatwo się pozbierała. Pewnie tak bym dalej wyła, gdyby nie Konstancja, która cicho weszła do pokoju i siadła obok mnie.
-Róża, nie płacz już – delikatne dotknęła mojego ramienia. – Z mamą będzie dobrze, zobaczysz. Przecież nie zostawi nas samych. Ja wiem, że ona wyzdrowieje.
Przetarłam łzy rękawami bluzy i spojrzałam na siostrę. Martwiła się.
-Chciałabym, żeby tak było – westchnęłam, zgarniając jej kosmyk włosów za ucho. Oczy Kostki błyszczały nienaturalnie, a policzki były zdecydowanie za czerwone. Dotknęłam jej czoła, wydawało mi się za ciepłe. – Młoda, ty masz chyba temperaturę.
-Przestań, nie mam – skrzywiła się nieznacznie. Pozostałam nieugięta, wysłałam ją do łóżka i przyniosłam termometr. Nie myliłam się, miała ponad 38, 3. – No ja już wcześniej się kiepsko czułam, ale ty z tatą tak przeżywacie chorobę mamy, no więc nie chciałam wam zawracać głowy… - powiedziała w końcu, biorąc leki przeciwgorączkowe.
-Kosta, czasem twoja szlachetność bywa naprawdę zabójczo głupia – otuliłam ją szczelnie kołdrą, uśmiechając się lekko. Zostawiłam Młodą samą i poszłam zobaczyć, co robi Igor. Nie byłam zbytnio zdziwiona, kiedy po raz kolejny urządził sobie wyścigi samochodowe na komputerze, zupełnie olewając lekcje.
-Różana, pograj ze mną – uczepił się mnie, gdy tylko weszłam do jego pokoju. – Bo tata miał się grać, ale był zajęty mamą.
Nie mogłam mu odmówić, bo zastosował technikę miny a’la smutny piesek którą podpatrzył u taty.  Przez chwilę zapomniałam o problemach i tego samego chciałam dla dzieciaków. Wystarczyło, że ja z tatą się martwiliśmy. Zadzwoniłam do niego, kiedy ułożyłam Igora spać. Mama miała mieć następnego dnia po południu operację usunięcia tego nowotworu, ponieważ lekarze zdecydowali, że tak będzie najlepiej, potem miały ją czekać chemioterapie. Rozmawialiśmy we trójkę, wydawała się być dość optymistycznie nastawiona, a ja by jej nie dołować, starałam się opanować drżenie głosu i łzy płynące po policzkach.  Ledwo co skończyłam rozmowę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Co ty tu robisz? – rzuciłam gniewne spojrzenie Oliwierowi.
-Słyszałem, co się dzieje z twoją mamą i pomyślałem, że będę mógł ci jakoś pomóc – przeczesał nerwowo palcami swoją blond grzywkę.
-Ploteczki szybko się roznoszą! – prychnęłam, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Nie masz tu jakichś fotoreporterów, by zrobili focie pokazujące,  jaki jesteś wielkoduszny i bezinteresowny? Nie? Ojej…
-Róża, pytam całkowicie serio – patrzył na mnie tymi swoimi dużymi, szarymi ślepiami, a ja czułam się jak zlękniony uczniak przed surowym nauczycielem, chociaż zachowywałam się zgoła odmiennie.
-Potem mnie wyśmiejesz przy wszystkich i poniżysz. Nie, nie i jeszcze raz nie. No, idź. Jestem na tyle duża, by dać sobie radę – zamknęłam mu przed nosem drzwi, nie zważając na to, że chciał jeszcze coś powiedzieć. Jego wizyta z dupy wzięta rozwaliła mnie doszczętnie. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Spać zupełnie nie mogłam.


     Nie byłam w szkole.  Konstancja nadal gorączkowała. Tata, który przyjechał w nocy, żeby zabrać dla mamy parę rzeczy i się przespać rano, dał mi parę wskazówek co do zajmowania się Kostką. Zaprowadziłam Igora na lekcje i wróciłam do domu, próbując zająć się czymś pożytecznym. Zrobiłam obiad, trochę posprzątałam, ale co najważniejsze, szczerze porozmawiałam z siostrą. Nigdy bym nie podejrzewała, że stać ją na takie dojrzałe przemyślenia. Nie starałyśmy się nawzajem pocieszać, prosto w twarz mówiłyśmy sobie wszelkie obawy, więc kiedy tata zadzwonił, że mamę zabrali na salę operacyjną rozwyłyśmy się jak głupie i z tego o mały włos zapomniałabym odebrać Młodego ze szkoły. Igor opowiadał mi o pochwale nauczycielki, o zabawie z kolegami,  ja tylko przytakiwałam głową, myślami będąc w szpitalu. W przeciwieństwie do niego my z Kostą dziubałyśmy obiad, aż zupełnie ostygł. W końcu tata zadzwonił ponownie, że mama jest już po operacji, ale ciągle pod narkozą i gdy się wybudzi, to da nam znać. Czekanie na jej wybudzenie było potworne. Minuty wlokły się niemiłosiernie, a przy przepisywaniu lekcji wysłanych przez Magdę ręka mi się trzęsła, więc rzuciłam to w cholerę. Dziwiłam się sama sobie, że nie chciałam obecności dziewczyn, potrzebowałam samej siebie, bo ta gdzieś zwiała i nie szykowała się do powrotu. Nerwowe łażenie po domu i spoglądanie na ekran telefonu zamieniłam na bezczynne leżenie na łóżku ze słuchawkami w uszach. Spokój nadszedł  z ojcowską informacją o przebudzeniu mamy, wtedy też zaczęłam pisać. Wcześniej uważałam, że zupełnie się do tego nie nadaje i przyniosę tym wstyd mamie, mimo że ta mnie na pisanie namawiała. Dlatego wzięłam długopis i kartkę i pisałam. Dużo, długo, nieco chaotycznie i bez sensu.
Odwiedziłam ją już kolejnego dnia, przed południem. Była osłabiona, ale ucieszyła się z mojej wizyty. Jako że nie mogła mówić, pisałyśmy w notatniku. Puszczałam jej piosenki, zdecydowałam się nawet przeczytać moje bazgroły. Cieszyła się. Drugiego dnia przyszłam z Konstancją i Igorem. Siedzieliśmy w piątkę w sali, tata wygłupiał się z Młodym, Kostka co chwilę dopytywała się, czy czegoś mamie nie przynieść. Ja siedziałam sobie po cichu wierząc, że wszystko będzie dobrze. Poza tym, przyjechała babcia, rozpieszczając nas kulinarnie do granic przyzwoitości.
Kolejne dni wyglądały podobnie, najpierw szkoła potem wizyta w szpitalu. Mama odzyskiwała głos, bardzo dobrze przyjęła też pierwszą, eksperymentalną dawkę chemii. Ten dzień też wydawał się być dosyć w porządku i był, dopóki nie zobaczyłam, kto przyszedł w odwiedziny.  
-Dzień dobry – powiedziałam niepewnie, siadając na taborecie.-Coś się stało?
-Róża, słonko, musisz się czegoś dowiedzieć – mama złapała mnie lekko za dłoń. Bez większego zagłębiania się w sprawę wyczułam, o co chodzi.
-Mów – westchnęłam, zdając sobie sprawę, że jestem zupełnie niedojrzała i nieprzygotowana na wiadomość, którą miałam usłyszeć. Miałam ochotę uciec stamtąd, schować się pod łóżko i nigdy spod niego nie wychodzić. Zwyczajnie się bałam, jak dalej będzie wyglądało moje marne, chwilami nic nie warte życie.


----------------------------------------------------------------------------------------

SPOILER : Róża w następnym odcinku pozna ojca. 
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli, w niedalekiej przyszłości-klik.  A z Różą pożegnamy się zapewne za 2, 3 odcinki.

10 komentarzy:

  1. Ha, no pewnie, kończ w takim momencie. Biedna ta Róża, tyle rzeczy naraz jej się zwaliło na głowę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahah! Hahahahahah! Nie! Ty nigdzie nie idziesz! Nie pozwalam!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie no, ja tu czytam, czytam, jest, już się wyjaśni, a tu, koniec rozdziału. to jest za dobre, ja Cię nigdzie nie puszczam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli wreszcie się dowiemy kto jest ojcem Róży. Ja w tym temacie kompletnie nie mam przypuszczeń. Chociaż, po głowie chodzi mi, że może być nim Cupko? Moja chora wyobraźnia. Na pewno przeżyje ogromny szok. Czy mi się wydaję, że Oliwierowi troszkę zależy na Róży?
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe
    Ps. Zapraszam na http://add-me-wings.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda Róży, ale co jej nie zabije to ją wzmocni. i zdecydowanie nie powinnaś kończyć w takim momencie! ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak możesz nam to robić, kończysz w takim momencie !! Teraz się nie będe mogła skupić i się będe zastanawiać kto to jest. Może Winiar ? Wkońcu dziewczyny mówiły że jest do niego podobna.
    Nie moge się doczekać następnego. Bardzo się ciesze że trafiłam na twoją historię.
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, oczywiście, nie mam problemu z kończeniem w takim momencie. Teraz będę się zadręczać kim jest ten pan.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na kolejny! Sama jestem, ciekawa kto w końcu będzie jej ojcem, no i jeszcze ta wizyta Oliwiera... Chyba na tym się nie skończy?:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kończ w ten sposób, proszę bardzo. Wykończysz nas nerwowo, ale co tam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. którą podpatrzył u taty.' xD W ogóle jakie to wszystko inne...Z perspektywy dziecka siatkarza...Strasznie ciekawy pomysł;)

    OdpowiedzUsuń